-Alan!Kurwa no.Co ci odbija?!.-byłam na niego wściekła.Nie wiadomo dlaczego zaczął mieć do mnie jakieś pretensje.Jakoś wcześniej ich nie miał.Jest moim przyjacielem,ale czasami mnie tak denerwuje,że mam ochotę go rozszarpać.
-Mi co odbija ?! To ty zaczęłaś się zadawać z tymi debilami i nie masz nawet dla nas czasu.Stałaś się jakaś inna.Wcześniej balowałaś,nie liczyłaś się ze zdaniem innych,a teraz...Teraz jesteś nie do zniesienia.Miła,pomocna,nie szalejesz,nawet jednego drinka nie chcesz wypić-darł się na mnie,a ja powoli uświadamiałam sobie,że ma rację.Spuściłam głowę i oparłam się i drzewo.Próbowałam być silna,nie płakać.W pewnym stopniu mi się to udało.Chciałam coś powiedzieć,ale Al nie dał mi dojść do głosu.-Rozejrzyj się...-rozkazał,a ja zrobiłam to co kazał.-Sara i Vanessa nawet z tobą nie rozmawiają o swoich problemach.Już ci nie ufają...Zmieniłaś się Emily.-pokręcił głową.
-Czego ty ode mnie oczekujesz?!-zirytował mnie.Nie dość,że miałam ostatnio ciężkie dni to on mnie jeszcze bardziej dołuje.Musiałam jakoś odreagować.Kochałam go jak brata i nie chciałam się z nim kłócić.
-Że odzyskam przyjaciółkę!
-Będziesz musiał mnie polubić taką jaką jestem,bo jak na razie nie mam zamiaru się zmieniać.-nie wytrzymałam i wybuchnęłam płaczem.Schowałam twarz w dłonie,aby nikt nie zobaczył jaka jestem słaba.Zaczęłam się osuwać po pniu drzewa,ale w połowie poczułam czyjeś ręce na moich biodrach.Odsłoniłam całe mokre oczy i zobaczyłam na sobą Blac'ka. Przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.Tego było mi trzeba.

-Emily-podniosłam na niego swój wzrok.-Kocham cię,jesteś moją najlepszą przyjaciółką i nie chcę cię stracić.-podniosłam się delikatnie i pocałowałam go w policzek.
-Ja też cię kocham i z dumą mogę stwierdzić,że mnie nie stracisz.Zawsze będę twoją młodszą siostrzyczką.
~*~
Weszłam do domu i już chciałam wejść na górę,gdy poczułam,że ktoś szarpie mnie za rękę.Odwróciłam się i ledwie utrzymałam się na nogach.Przede mną stał mój ojciec.Nie wiedziałam co mam zrobić.Stałam jak wryta i trzęsłam się ze złości.Jak on mógł mi się na oczy pokazać.Po tylu latach przyjeżdża z tego pieprzonego Nowego Jorku i uśmiecha się do mnie jak gdyby nigdy nic.A zaraz za nim stanął mój braciszek.Teraz nagle zaczęli się interesować,że mają jeszcze kogoś w rodzinie.Zacisnęłam pięści i przymrużyłam brwi.Byłam tak cholernie zła.Ledwo nad sobą panowałam.Wszystkie wspomnienia wróciły.Te kłótnie i nie przespane noce.
-Kochanie...-chciał do mnie podejść,ale ja gwałtownie się odsunęłam.
-Nie mów tak do mnie.
-Emily.
-Zamknij się kurwa...Jak śmiałeś się tu pokazywać?!-wydarłam się najgłośniej jak umiałam.Kątem oka zobaczyłam,że moja mama patrzy na to wszystko zza ściany,a z jej oczu leją się hektolitry łez.Co tu się dzieje?
-Posłuchaj...Chcę,żebyś przeprowadziła się do mnie.-chyba się przesłyszałam.Mój ojciec,którego nie widziałam jakieś cztery lata chce,żebym z nim zamieszkała.Chyba go do reszty pojebało.
-Ha,ha,ha...Idź się leczyć.-zaśmiałam się szyderczo i ruszyłam w stronę pokoju.Byłam zszokowana i wściekła.Nie miałam zamiaru przebywać z tym facetem pod jednym dachem.Trzęsąca się ręką wyjęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Harolda.Odebrał po drugim sygnale.
-Przyjedź po mnie.-wymruczałam do słuchawki.
-Dobrze,ale co się stało ?-był przestraszony.W sumie nie dziwię mu się.Mój głos brzmiał tak jakbym miała zaraz popełnić samobójstwo.
-Po prostu przyjedź.-skitowałam i nacisnęłam czerwoną słuchawkę.Chwyciłam walizkę i poszłam do łazienki.Spakowałam swoją kosmetyczkę i piżamę.Bezsilna oparłam się o toaletkę.Co on sobie w ogóle wyobrażał,że przyjedzie tu i będzie jak gdyby nigdy nic.Jeśli tak,to się grubo mylił.Nie jestem osobą,która zapomina i wybacza.Tak bardzo go nienawidzę.Czułam jak moje mięśnie się napinają.Musiałam się na czymś wyżyć.Wzięłam wielki zamach i z wielką siłą uderzyłam w lustro.

Z mojej pięści sączyła się krew,ale jakoś nie bardzo mnie to obchodziło.-KURWA-krzyknęłam na cały dom.Szkoło leżało wszędzie.Podziałało.Uspokoiłam się i poszłam z powrotem do pokoju.Wyjęłam ubrania z szafy i wrzuciłam je do torby.Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Em...Proszę cię porozmawiajmy.-mruczała moja rodzicielka.
-O czym ? A no tak,zapomniałam przecież chcesz mnie wysłać do tych snobów,ale nie przejmuj się nigdzie się nie wybieram.-powiedziałam sarkastycznie.
-To nie tak...
-A jak ?-wkurzyłam się.Byłam już gotowa.Otworzyłam drzwi i stanęłam na przeciwko Elizy.-Tylko nie wpieraj mi,że tego nie chcesz i że bardzo mnie kochasz.-wyminęłam ją i zeszłam na dół.
-A ty gdzie się wybierasz.?-usłyszałam głos Paula,bo tak miał na imię mój ojciec.
-Gówno cię to obchodzi.-ostatni raz spojrzałam na całą trójkę,bo zaraz obok nich rodzicieli stanął Justin.Braciszek,który dopiero dziś przypomniał sobie,że ma siostrę.Wyszłam przed dom i czekałam na Hazze.Po jakiś pięciu minutach przyjechał.Wyskoczył z pojazdu i podbiegł do mnie.Widziałam,że jest bardzo zmartwiony.Przybrałam sztuczny uśmiech i wbiłam się w jego usta.Chyba go zaskoczyłam,bo przez moment nawet nie drgnął.
-Co się stało ?-zapytał,gdy chował moją walizkę do bagażnika.Nie chciało mi się nic mówić.Udałam,że nie usłyszałam pytania i wsiadłam do auta.
~*~
Weszliśmy do salonu.Na kanapie siedział Niall z Lou,a obok na fotelach Liam i Zayn.Na mój widok zrobili wielkie oczy i otworzyli szeroko usta.Zachciało mi się śmiać.Wyglądali komicznie.Będąc w ich domu chciałam o wszystkim zapomnieć i trochę się wyluzować. Styles wniósł mój bagaż do swojego pokoju i wrócił siadając na mięciutkim,niebieskim dywanie.Poklepał miejsce obok siebie.Podeszłam do niego niepewnie i opadając na płótno,wtuliłam się w jego tors.Ten pocałował mnie w czoło i bawił się kosmykami moich włosów.
-To co może,obejrzymy jakiś film?-zaproponował Tomlinson.Wszyscy byli za.Z nimi czułam się tak dobrze i bezpiecznie.Byli moją prawdziwą rodziną.
-A co macie ?-wstałam z miejsca i podeszłam do półki z płytami.Przeglądałam wszystkie po kolei,ale nie było nic ciekawego.Miałam już się poddać,ale w ostatnim momencie dostrzegłam płytę 'Trzy metry nad niebem'.Nigdy nie oglądałam tego filmu,ale słyszałam,że jest bardzo wzruszający i ciekawy.Malik włączył wszystko co trzeba.Wróciłam na swoje miejsce i oparłam się o ramię loczka.Payn przyniósł popcorn i paluszki.Wszyscy oglądali z takim zachwytem,że aż zdziwiło mnie to,że chłopcy są tacy romantyczni.Oczywiście na końcu Louis się popłakał,a ja nabijałam się z niego.Harry co jakiś czas obdarowywał mnie krótkimi pocałunkami.Było na prawdę bardzo fajnie.Spojrzałam na zegarek.Była druga w nocy.Nie byłam zmęczona,ale chciałam się położyć.
-Idziemy na górę?-szepnęłam do loczka.Ten pokiwał twierdząco głową i ciągnąc mnie za rękę,wchodził po schodach.Weszliśmy do jego pokoju,a ja poczułam się jak w domu.Te miłe wnętrze,zapach i ciepło.Mogłabym teraz tak tu stać i przyglądać się w jeden punkt w tym pomieszczeniu,a mianowicie na łóżko.Wyglądało tak kusząco.Duże z niebieską kołdrą i dopasowaną poduszką.
-Słuchasz mnie?-wyrwano mnie z transu.Spojrzałam w bok.-Pytałem,czy czasami nie jesteś zmęczona.
-O dziwo nie.-uśmiechnęłam się do niego i powoli podeszłam do okna.
-Opowiesz mi co się stało ?-usadowił się na parapecie i chwycił moje dłonie.Posadził mnie na swoich kolanach i nucił mi jakąś melodię do ucha.
-Bo..-zacięłam się na chwilę,żeby wziąć głęboki oddech.-Mój ojciec,którego nie widziałam przez bardzo długi czas,nagle przypomniał sobie,że ma córkę.Przyjechał do nas i oświadczył,że mam się do niego przeprowadzić.Wkurwił mnie.Myśli,że jak teraz zjawił się w moim życiu to wszystko będzie Ok...Nie.On dla mnie już nie istnieje.-najwyraźniej chłopak mnie rozumiał.
-Ale przecież on już o tobie nie decyduje.-pokiwałam głową.
-W tym rzecz.Wiesz,może i jestem już pełnoletnia,ale nie mam gdzie mieszkać.Matka najwyraźniej mnie nie chce.czyli zostało mi tylko się wyprowadzić.-spuściłam głowę i przygryzłam wargę.Sama nie wierzyłam,że to powiedziałam.
-O nie...Masz gdzie mieszkać.Jesteś moją dziewczyną.Jutro pojedziemy po resztę twoich rzeczy.-nie mogłam się na to zgodzić.Przecież oni mają swoje życie,ja bym im tylko przeszkadzała.
-Mowy nie ma.-protestowałam.
-Koniec tematu.Teraz należysz do mnie i muszę o ciebie dbać.-położył dłoń na moim policzku i namiętnie wbił się w moje usta.Pogłębialiśmy nasz pocałunek.Rozchyliłam wargi,a nasze języki walczyły o dominacje.Podobało mi się.Powoli wstaliśmy i przenieśliśmy się na łóżko.Harry był nade mną.Zanim się zorientowałam byłam już bez koszulki.Oderwałam się od chłopaka i zamknęłam na sekundę oczy.
-Coś nie tak ?-słyszałam zdziwienie w jego głosie.
-Jeszcze nie teraz.Nie jestem gotowa.-podniosłam się na łokciach.
-Rozumiem.-pocałował mnie w policzek i położył się obok.
-Przepraszam.-wyszeptałam.
-Nie masz za co.-uśmiechnął się do mnie i przygryzł dolną wargę.
________________________________________________________
I jak rozdział..? Mam nadzieję,że jest taki zły.<3 kocham was..Komentujcie.<3
Super!!!
OdpowiedzUsuń