-Co się gapisz ?-zerknął na mnie tymi swoimi,błękitnymi oczami i zrobił minę jak wściekłe dziecko,które przed chwilą zostało pozbawione najsłodszego lizaka.Czekałam na odpowiedź z jego strony,ale widocznie musiał się zastanawiać,co chce mi powiedzieć.
-Zjadasz moje jabłuszko.-myślałam,że się przesłyszałam.Czy,on na prawdę jest taki głupi,na jakiego wygląda.Ma cały stos owoców,ale nie on musiał sobie upatrzyć,właśnie te co ja jem.

-Już nic! Ugryzłaś.-odwrócił się i poszedł,przed siebie.Widziałam,że mija kogoś i robi jakieś dziwne gesty dłońmi.Teraz na przeciw mnie stanął Tomlinson. Wyglądał jakby nie spał przez ostatnie trzy noce.Jego włosy stały we wszystkich możliwych kierunkach.Ledwo pohamowałam śmiech.
-A teraz ty powiesz,że to twoja bluza.-pokazałam na cześć garderoby.
-W zasadzie to tak.-zrobił te swoje smętne oczy i podszedł do lodówki.Z tylnej kieszeni piżamy wyjął kluczyk i otworzył nim kłódkę.Czyli Liam mówił serio,że musieli zabezpieczyć wszystko przed Horan'em.Widziałam jak Lou wyciąga jajka,mleko i jeszcze jakieś składniki.Domyśliłam się,że ma zamiar zrobić naleśniki.Miałam zamiar mu pomóc.Chwyciłam patelnię i postawiłam na palniku.
-Co ty robisz ?-zapytał,nagle stając za mną.Nie wiedziałam jaki ma teraz wyraz twarzy.Czy jest zły,a może zdziwiony.Nie chciało mi się odpowiadać.Zajęłam się robieniem ciasta.-Zadałem pytanie.-stanął na przeciw mnie i robił dziwne ruchy dłońmi.
-Próbuję pomóc.-wymruczałam,ugniatając mąkę zmieszaną z jajkami. Ten stał i nie miał zamiaru się ruszyć.Czułam się jakoś niezręcznie.Dokładnie widziałam jak mi się przygląda.W pewnym momencie podszedł do stołu i bawiąc się białym pyłem puszczał mi oczko.Starałam się nie zwracać na niego uwagi.Uspokoił się,ale tylko po to,aby obrzucić mnie mąką.
-Marchewa! Zabiję cię.-krzyknęłam.Ten rzucił się w stronę schodów.Oczywiście ruszyłam za nim.Ganialiśmy się po całym mieszkaniu.-Niech ja cię dorwę...Ooo już nie żyjesz.-darłam się jak opętana i pędziłam co sił,za Lou.Chłopaki wychodzili przed swoje drzwi i śmiali się z naszych poczynań.Oczywiście Harry chyba jeszcze smacznie spał i nawet nie słyszał jak zdzieram gardło na tego pajaca.Gdy przebiegał przez korytarz,potknął się o dywan i wylądował na ziemi.Chciałam się zatrzymać,ale efekt końcowy był taki,że leżałam na Tomlinson'ie.Szybko zorientowałam się,że odległość pomiędzy naszymi ustami jest zbyt mała.Osunęłam się trochę i zaczęłam okładać go pięściami po klatce piersiowej.Jego nic nie ruszało.Śmiał się jak pojebany i rzucał po całym dywanie.Poczułam,że ktoś łapie mnie w pasie i unosi do góry,powodując,że oddalam się od chłopaka.Szarpałam się i piszczałam.Po jakimś czasie odstawiono mnie na ziemi.Odwróciłam się i zobaczyłam Harolda.
-Co się stało?-był bardzo,troskliwy.-Zrobił ci krzywdę?
-Nie.Tylko się wygłupialiśmy.-szczerze,miałam chęć wyrwać się loczkowi i rzucić się na pasiastego,ale nie miałam już sił.
-Wygłupialiście.-podszedł do Louis'a.-Pokaż co umiesz.-myślałam,że chcą się być.Ale jak zobaczyłam,co miał na myśli Styles,to aż boki zrywać.
-W zasadzie to tak.-zrobił te swoje smętne oczy i podszedł do lodówki.Z tylnej kieszeni piżamy wyjął kluczyk i otworzył nim kłódkę.Czyli Liam mówił serio,że musieli zabezpieczyć wszystko przed Horan'em.Widziałam jak Lou wyciąga jajka,mleko i jeszcze jakieś składniki.Domyśliłam się,że ma zamiar zrobić naleśniki.Miałam zamiar mu pomóc.Chwyciłam patelnię i postawiłam na palniku.
-Co ty robisz ?-zapytał,nagle stając za mną.Nie wiedziałam jaki ma teraz wyraz twarzy.Czy jest zły,a może zdziwiony.Nie chciało mi się odpowiadać.Zajęłam się robieniem ciasta.-Zadałem pytanie.-stanął na przeciw mnie i robił dziwne ruchy dłońmi.
-Próbuję pomóc.-wymruczałam,ugniatając mąkę zmieszaną z jajkami. Ten stał i nie miał zamiaru się ruszyć.Czułam się jakoś niezręcznie.Dokładnie widziałam jak mi się przygląda.W pewnym momencie podszedł do stołu i bawiąc się białym pyłem puszczał mi oczko.Starałam się nie zwracać na niego uwagi.Uspokoił się,ale tylko po to,aby obrzucić mnie mąką.
-Marchewa! Zabiję cię.-krzyknęłam.Ten rzucił się w stronę schodów.Oczywiście ruszyłam za nim.Ganialiśmy się po całym mieszkaniu.-Niech ja cię dorwę...Ooo już nie żyjesz.-darłam się jak opętana i pędziłam co sił,za Lou.Chłopaki wychodzili przed swoje drzwi i śmiali się z naszych poczynań.Oczywiście Harry chyba jeszcze smacznie spał i nawet nie słyszał jak zdzieram gardło na tego pajaca.Gdy przebiegał przez korytarz,potknął się o dywan i wylądował na ziemi.Chciałam się zatrzymać,ale efekt końcowy był taki,że leżałam na Tomlinson'ie.Szybko zorientowałam się,że odległość pomiędzy naszymi ustami jest zbyt mała.Osunęłam się trochę i zaczęłam okładać go pięściami po klatce piersiowej.Jego nic nie ruszało.Śmiał się jak pojebany i rzucał po całym dywanie.Poczułam,że ktoś łapie mnie w pasie i unosi do góry,powodując,że oddalam się od chłopaka.Szarpałam się i piszczałam.Po jakimś czasie odstawiono mnie na ziemi.Odwróciłam się i zobaczyłam Harolda.
-Co się stało?-był bardzo,troskliwy.-Zrobił ci krzywdę?
-Nie.Tylko się wygłupialiśmy.-szczerze,miałam chęć wyrwać się loczkowi i rzucić się na pasiastego,ale nie miałam już sił.
-Wygłupialiście.-podszedł do Louis'a.-Pokaż co umiesz.-myślałam,że chcą się być.Ale jak zobaczyłam,co miał na myśli Styles,to aż boki zrywać.

~*~
-Przyjadę po ciebie jutro.-powiedział Hazz,a ja pokiwałam głową na znak,że się zgadzam.Wbiłam się w jego malinowe usta i ze smutną miną wyszłam z auta.
Weszłam do domu i od razu poszłam do swojego pokoju.Jakoś nie chciało mi się słuchać matki.Jęczałaby,że miałam wrócić wieczorem do domu,a wcale tak się nie stało.Nawet nie zdążyłam się położyć na łóżku,gdy usłyszałam,że dzwoni mój telefon.Spojrzałam na wyświetlacz.To Alan.
-Słucham-powiedziałam.
-Witaj misiaczku.Masz może ochotę iść dziś z nami na jakąś parapetówkę.-w sumie to nie był najgorszy pomysł.Dawno nigdzie nie byłam.
-Jasne,a kto jeszcze idzie ?-musiałam się upewnić,że będą tylko moi znajomi.
-Tylko ja,ty,Sara i Vanessa.-to mi odpowiadało.-Będziemy po ciebie za kwadrans.
-Dobra.Pa.-rozłączyłam się i podbiegłam do szafki.Wyjęłam z niej odpowiedni ubiór.Szybko się przygotowałam.Zrobiłam bardzo mocny makijaż i rozpuściłam włosy.Byłam już gotowa.Zeszłam na dół i wyszłam przed dom.Moi przyjaciele przyszli w odpowiednim momencie.Przywitałam się z dziewczynami i Alan'em.Opowiadając sobie ostatnie dni z naszego życia,doszliśmy do miejsca imprezy.Było dużo ludzi.Wtopiliśmy się w tłum i tańczyliśmy.
________________________
Rozdział pisałam będąc bardzo zmęczona.Przepraszam,za błędy i nielogiczną treść.Komentujcie.;)
Rozdział pisałam będąc bardzo zmęczona.Przepraszam,za błędy i nielogiczną treść.Komentujcie.;)
Kochamm cię <3 NeXt ->
OdpowiedzUsuńvbdhseirfe *_____________*
OdpowiedzUsuńCudo!
Ja już chcę kolejny rozdział :**
http://loolopowiadaniao1d.blogspot.com/
Jest świetny
OdpowiedzUsuńzapraszam na mój http://klutnie-czasami-lacza.blogspot.com/
Jesteś nienormalna dziewczyno ?! Jaka nielogiczna ! Świetne,świetne,świetne. Aww. Normalnie jesteś genialna. Hah,ta akcja z Lou i Hazzą mnie rozwaliła xd
OdpowiedzUsuńNie wiem czy wiesz,ale powinnaś. Pewnie Ci to ktoś już mówił,ale tak jak inna blogerka masz tak zwane lekkie pióro. To niesamowity dar. :)
Ej,ej,ej. Kiedy następny rozdział?? .___.
Zapraszam do siebie :)
http://opowiadanieeverythinghaschanged.blogspot.com/
Jesteś kochana....
UsuńA rozdział ?? Nie wiem kiedy będzie może jutro może po jutrze..Ogólnie postaram się dodać jak najszybciej..:*
Zajrzę na twojego bloga.<3