piątek, 6 września 2013

Rozdział 2 ♥

Obudziły mnie promienie słoneczne.Oczywiście wieczorem zapomniałam zasłonić rolety.Skleroza nie boli,a raczej alkoholizm.Spojrzałam na zegarek,była dwunasta.-No ładnie-pomyślałam.Wygramoliłam się z łóżka i poszłam do łazienki.Wykonałam poranną toaletę i się umyłam.Wyglądałam jak wrak człowieka,ale się nie dziwię troszkę zabalowałam.Jeszcze ten lokowaty chłopak.Nie wiem dlaczego,ale cały czas siedzi mi w głowie.Fakt nie lubię go,ale jestem mu wdzięczna za to,że mnie wczoraj złapał tuż przy samej ziemi.Oparłam się o moją toaletkę i popatrzałam w lustro.Głęboko odetchnęłam i wyciągnęłam rękę po moją kosmetyczkę.Jak zawsze zrobiłam bardzo mocny makijaż,włosy związałam w koka i się ubrałam.Jak zawsze chciałam gdzieś wyjść,ale kluby już mi się powoli nudziły.Słyszałam,że dziś jest świetny koncert.Miał grać jakiś zespół Crucified Barbara.Podobno są zajebiści.Zadzwoniłam do Vanessy.
Przecież sama nie pójdę,a jakoś nie mam ochoty zabierać ze sobą Sary.Alan na pewno jest zalany w trupa,więc nie mam co się fatygować.Po dwóch sygnałach usłyszałam w słuchawce głos szatynki.
-No siema...Cipo.! Co się stało.?-zapytała na przywitanie.

-Yoł...Słuchaj jest sprawa,a mianowicie idziesz dziś ze mną na koncert.?-wypaliłam prosto z mostu.
-Hym..No możemy iść...A o której.?
-Około dwudziestej.-skitowałam spoglądają przez okno.
-Będę w pół do.-wymruczała i się rozłączyła.Miałam jeszcze dużo czasu do umówionej godziny,więc postanowiłam wyjść na miasto.Zabrałam z szafeczki mój telefon i zeszłam na dół.Już chciałam otwierać drzwi,gdy zza ściany wyskoczyła mi matka.
-A ty gdzie się znowu wybierasz.?!-zapytała z sarkazmem.
-Nie twój zasrany interes.-wytrzeszczyłam na nią oczy.
-Dziecko.Jak ty się do mnie odnosisz.Powinnaś mi dziękować,że jeszcze Cię z domu nie wyrzuciłam.-głośno się zaśmiałam na te słowa.
-Dziękować.! Trzeba było puścić mnie do taty,a nie więziłaś mnie jak kanarka w klatce.-zaczęłam się do niej zbliżać.Gdy byłam już wystarczająco blisko rodzicielki zrobiłam wielkie oczy .-Myślisz,że jak pozwolisz mi u siebie mieszkać to coś zmieni.?! Hah...Na serio jesteś taka głupia i naiwna.Dobrze wiedziałaś,że jakbym miała wybierać to zawsze poszłabym do taty,dlatego do osiemnastki mnie przekupywałaś i symulowałaś choroby,abym z tobą została.Wiesz,co.?! Żałuję,że pięć lat temu się stąd nie wyniosłam.Miałabym święty spokój.-wykrzyknęłam najgłośniej jak tylko umiałam.Kobieta zamachnęła się i uderzyła mnie w polik.Trochę bolało,ale nie przejmowałam się tym.Zaśmiałam się i naplułam Elizie,bo tak miała na imię na gołe stopy.Nie zwracając więcej uwagi na matkę wybiegłam z domu i kierowałam się w nieznane mi strony.Cały czas biegnąc po drodze zobaczyłam jakiś stary,opuszczony budynek.Weszłam do jego wnętrza i biegłam po krętych schodach.Po pokonaniu dosyć dużej ilości schodków,znalazłam się na dachu.Widoki były niesamowite.Wszystko takie,żywe.Niebo było prześliczne.Nie jestem pewna,ale chyba był zachód.Wyglądało to bajecznie.Oparłam się o barierkę i przyglądałam się okolicy.



 Nie powiem,trochę się rozmarzyłam,ale coś mi tu nie pasowało.Czyjeś buty wystawały zza wysokiego murku.Przestraszyłam się,że jednak,ktoś tu mieszka,albo coś w tym stylu.Powoli zaczęłam się skradać,a gdy byłam już dosyć blisko wyskoczyłam z ukrycia i nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam,a raczej kogo.! To znów ten mój wybawca.Wielkiej boleści piosenkarz,za pięć groszy.
-Boże.! Dziewczyno,przestraszyłaś mnie.-powiedział łapiąc się za klatkę piersiową.Nic nie odpowiedziałam,tylko powróciłam do poprzedniego zajęcia.Chłopak podszedł do mnie i przyglądał mi się uważnie.Wkurzyło mnie to.Nie lubię,gdy ktoś gapi się na mnie bez jakiegoś konkretnego celu.
-Co się gapisz.?!-zapytałam,robiąc wielkie oczy.
-Ja.?
-No nie,Justin Bieber,wiesz.!-zaśmiałam się pod nosem.Czy on na serio jest taki tępy,na jakiego wygląda.?-zadałam sobie to pytanie w myślach.
-Tak,tylko patrzałem.-skitował,podchodząc do mnie coraz bliżej.
-No to już skończ.!-rozkazałam,wściekłym tonem.
-Coś ty taka groźna.?-próbował mnie rozśmieszyć,ale widząc,że nie jest mi za wesoło,po prostu spuścił głowę i chwilę milczał.-Coś się stało.?-zaczął ponownie.
-Nie twoja sprawa...Sory muszę już iść.-powiedziałam.Z jednej strony po to, żeby się od niego w końcu odczepić,a po drugie musiałam już się szykować na wieczór.
-Może cię odprowadzić.?-nie dawał za wygraną.
-Nie.!-mruknęłam stanowczym tonem.Nie czekając na odpowiedź ruszyłam w stronę domu.myślałam,że będzie za mną szedł,ale na szczęście zrozumiał słowo "Nie".W głowie cały czas siedziało mi zdarzenie z południa.Wiedziałam,że matka zasłużyła sobie na takie traktowanie,ale było mi jej trochę żal.Oczywiście nie żałuję,że nawciskałam jej,ale mogłam troszkę przystopować.A z resztą co ona mnie obchodzi.

   *~*
Ubrałam się,wyprostowałam włosy i zrobiłam konkretny makijaż.Usłyszałam dzwonek do drzwi.Chwyciłam za moją torbę i wybiegłam na przywitanie przyjaciółki.Otworzyłam  i zobaczyłam Vanesse. Wyglądała prześlicznie.Czarna sukienka do kolan i czarne conversy. Wiedziałam,że nie ubierze szpilek.Ona po prostu ich nienawidzi.Na szyi miała złoty łańcuszek,a jej długie włosy zwisały na ramionach.

-Wyglądasz...Umm..Zjawiskowo.-troszkę się zająknęłam,szukając odpowiedniego słowa.
-A dziękuję,dziękuję...Ty także.-zaśmiałyśmy się i ruszyłyśmy w stronę miejsca imprezy.

*~*

Było zajebiście.Wszyscy tańczyli i krzyczeli.Ten zespół jest niesamowity.W ogóle nie żałowałam,że tam poszłam.Cały czas tańczyłam z Parker'ową.Bawiłyśmy się świetnie.Troszkę wypiłyśmy i raz się zaciągnęłyśmy,ale dosłownie na moment.Bywałam na wielu koncertach,ale ten był najlepszy ze wszystkich.Gdy przepychałyśmy się do stoiska z alkoholem zobaczyłam tego samego pajaca co dziś na dachu.Obok niego było jeszcze czterech innych i .....-Że co,kurwa.-powiedziałam...Alan.To on ich zna.



Powoli podeszłyśmy do nich i oczywiście na przywitanie mocno przytuliłam Jecoba. Wszyscy patrzyli na mnie jak na wariatkę,ale ja na to nie zwracałam uwagi.
-Witaj Pizdo.-powiedziałam szczerząc się do bruneta.-Co ty tu robisz.?
-No Hej Cipo-uczynił to samo.-A no ..Jestem na koncercie.-droczył się ze mną.Wbiłam mu palca w bok i głośno parsknęłam śmiechem.-Poznaj moich nowych znajomych...To jest Harry,Liam,Zayn,Louis i Niall.-mówił pokazując kto jest kim.Pomachałam im ręką.
-Ale my to się już znamy.-wyrwał się loczek.Myślałam,że mu nakopie,ale się powstrzymałam z racji z tego,że byłam w miejscu publicznym.
-Jak to.?-mój przyjaciel był zdziwiony.
-Widzieliśmy się może dwa razy,ale nie znamy się aż tak dokładnie.-wytłumaczyłam.

*~*
Koncert powoli się kończył,a ja byłam tak naćpana,że ledwo stałam na własnych nogach.Podtrzymywali mnie Alan i Maya.Całą ósemka wyszliśmy z wielkiego tłumu i kierowaliśmy się w nieznanym mi kierunku.Chciałam dowiedzieć się gdzie idziemy,ale nie byłam w stanie nic powiedzieć.Chyba nawet po drodze zasnęłam,bo film mi się urwał.


____________
Siema,siema....I jak.? Wiem troszkę nudne,ale dopiero drugi rozdział,więc się rozkręci.:D Pozdro..:D Paulaa..

1 komentarz: