-Co.?-zapytał.
-Co.?! .Kurwa,gdzie my jesteśmy.? Dlaczego śpimy na podłodze i to jeszcze na dodatek z tymi pajacami.?!-nie chciałam głośno wrzeszczeć,żeby się nie przebudzili.
-Spokojnie.Jesteśmy u chłopaków,a śpimy na podłodze,bo pomyśleliśmy,że tak będzie lepiej.-tłumaczył podnosząc się do pozycji siedzącej. Popatrzyłam na niego i wyśmiałam.Wstałam i nabierając jak najwięcej powietrza krzyknęłam.
-Wstawać.-wszyscy zerwali się z miejsc.Obróciłam się na pięcie i kierowałam się w nieznanym mi kierunku.Zeszłam ze schodów i znalazłam się w salonie.Nie trudno było znaleźć kuchnię.Podeszłam do szafek w poszukiwaniu potrzebnych mi produktów.Zaczęłam robić tosty.Musiałam sporządzić ich sporo,aby wykarmić wszystkich.Zajęło mi to jakąś godzinkę.Wszystko było już gotowe,wystarczyło tylko zawołać resztę.Wbiegłam po schodach i weszłam do tego samego pokoju,w którym spałam.Nikt nie zwracał na mnie uwagi.
-Ruszać te zapchlone dupska i spieprzać na śniadanie.-wrzasnęłam,a wszystkie pary oczu skierowały się na mnie.-No co jest.?! Na dół.!-wszyscy wstali i powędrowali za mną do kuchni.Zasiedli do stołu,a ja stanęłam przy blacie i popijałam swój sok truskawkowy.Ten lokowaty czubek ciągle mi się przyglądał.Wytrzeszczyłam oczy i zrobiłam zdziwioną minę.Ten tylko potrzepał głową i powrócił do zajadania posiłku.
-A ty czemu nie jesz.?-zapytała Vanessa.
-Już jadłam.-wypaliłam.

Gdy wszyscy zjedli ubrałam swoje buty.
-Ja spadam.-skitowałam .
-My też idziemy .-usłyszałam głos bruneta.Dało się też słyszeć jak dziękuje tym nieudacznikom.Wyszłam przed dom i czekałam na przyjaciół,bo nie miałam pojęcia w którą stronę iść.
_*_*_*_*_*_
Weszłam do domu i na szczęście nie było w nim matki.Wbiegłam do swojego pokoju i pierwsze co zrobiłam to poszłam pod prysznic.Tego było mi trzeba...Rozluźnienia.Mogłam o wszystkim zapomnieć.No prawie o wszystkim.W głowie ciągle siedział mi ten cały Harry.Ten jego wzrok.-Boże stop o czym ja myślę.Potrzepałam delikatnie głową i wyszłam z łazienki.Przebrałam się,zrobiłam makijaż i rozpuściłam włosy.Nawet nie odpoczęłam,bo musiałam iść do pracy.Chwyciłam za torbę i wyszłam.Szłam dosyć szybko,nie chciałam się spóźnić. W pewnym momencie zza jakiegoś muru wyskoczył mi ten loczek.Boże jak on mnie irytował.Czego on chce.?-zadawałam sobie te pytanie w myślach.
-Cześć.-przywitał się.
-Pa.-odchrząknęłam.Ten to zlekceważył i podążał za mną.-Słuchaj nie mam czasu.-pomachałam mu ręką.
-Ale ja mam.-nie dawał za wygraną.Przez resztę drogi nic się nie odzywał.Weszłam do klubu i pobiegłam do przebieralni.Na całe szczęście ochroniarz,go tam nie wpuścił.Ubrałam przygotowany wcześniej strój i wyszłam na scenę.Dziś było dosyć dużo ludzi.Musiałam się postarać.

Gdy tylko skończyłam poszłam ubrać się w swoje ubrania i przeliczyłam zarobione pieniądze.Całkiem dużo.-pomyślałam.Wyszłam z garderoby i kierowałam się do domu,ale ktoś mi na to nie pozwoli.Na chodniku zaczepił mnie ten cały Harry i męczył pytaniami.
-Serio.? Tak zarabiasz forsę.?-przystanęłam i spojrzałam na niego ironicznie.
-Coś Ci nie pasuje.?!-zbliżyłam się do niego.Aż kipiałam złością.Co go to obchodzi.On ma swoje życie,a ja swoje.
-Nie wszystko w porządku,ale myślę,że stać cię na więcej.-trochę się jąkał.
-I dobrze myślisz.! Wypad.-wyminęłam go i poszłam w kierunku tego starego budynku co ostatnio.Weszłam na dach i rozmyślałam o tym co powiedział ten chłopak.Po części miał racje. Kogo ja oszukuję nie umiem być puszczalską suką,nawet z ledwością ją udaję.Może powinnam z tym skończyć iść za marzeniami.Nie wiem,ten lokowaty Harold namieszał mi w głowie.Kocham tańczyć,może zrobię jakiś krok w tym kierunku,na prawdę nie wiem co mam robić.Jestem taka żałosna.Bym się dalej użalała nad sobą,ale ktoś do mnie dołączył.Odwróciłam lekko głowę i zobaczyłam Styles'a. Stanął przy barierce i przyglądał się przejeżdżającym samochodom.Spuściłam głowę i zastanawiałam się jak mnie znalazł.Staliśmy tak w ciszy,ale nie trwało to zbyt długo.
-Nie lubisz mnie prawda.?-wypalił,a mi zrobiło się go żal.
-Nie chodzi o to,że cię nie lubię,tylko po prostu nie szukam przyjaciół.-skłamałam,ale co miałam mu powiedzieć -Tak nienawidzę cię.-to by był cios poniżej pasa.

-Nie znasz mnie.-powiedziałam stanowczo.Nie chciałam już go słuchać.Widziałam,że jest smutny.
Wybiegłam po schodach,prawie się przewracając.Nie co się ze mną działo.Pierwszy raz czułam takie coś.Niepewność,strach i smutek.Ja chyba zwariowałam.Muszę się ogarnąć.Poszłam do domu.Niestety zastałam tam matkę,która jak zwykle zaczęła swoje kazanie.
-Gdzie byłaś w nocy.?-wypaliła splatając ręce.
-Nie twój interes. Jestem dorosła i robię co mi się podoba.-nie chciałam z nią rozmawiać,marzyłam tylko o tym,żeby się dobrze wyspać.Weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko.Nawet nie wiem kiedy odleciałam.
_*_*_* Trzy godz. później*_*_*_
Wstałam już wypoczęta.Miałam wielką ochotę iść na spacer.Ubrałam się w coś czystego i wyszłam.Chodziłam po całym parku.Dużo myślałam.Robiło się coraz to ciemniej.Miałam zamiar wracać,ale trzech chłopaków wyszło zza drzewa.Przestraszyłam się,ale nie chciałam tego pokazywać.Szłam przed siebie,a oni za mną.Bałam się jak nigdy,wiedziałam,że nie mogę uciekać,bo tylko pogorszę sytuację.Postanowiłam udawać,że mnie nie obchodzą.
Czułam jak moje ręce się pocą.Tak cholernie się bałam.
-Ee..Lalunia czekaj.-krzyknął jeden.Moje serce waliło jak oszalałe.Zaczęłam biec najszybciej jak tylko umiałam,ale oni byli szybsi.Złapali mnie i uderzyli w twarz.
-Kazaliśmy Ci czekać.!-wykrzyczał jeden.Był zły.Łzy leciały po moim policzku dosłownie strumieniami.Dwóch trzymało mnie za ramiona,a trzeci całował mnie po szyi.Zaczęłam się wydzierać.Miałam nadzieję,że ktoś mnie usłyszy.Zatkali mi usta.Nagle ktoś uderzył jednego,a reszta rzuciła się na nieznajomego.Opadłam na ziemię i cały czas płakałam.Nie wiedziałam co się dzieje.Dopiero kiedy tamci uciekli zobaczyłam mojego wybawce.Był to Liam,ten przyjaciel Harr'ego. Uratował mnie,ale sam nie wyglądał najlepiej.
-Nic Ci nie jest.?-zapytał,biorąc mnie na ręce.
-Nie,ale ty...-nie dał mi dokończyć.
-Nic mi nie jest.-uśmiechnął się delikatnie.-Gdzie jest twój dom.?-popatrzał na mnie.Pokazałam mu i już po około pięciu minutach siedziałam w swoim pokoju.Byłam cała roztrzęsiona i zapłakana.Pierwszy raz mi się coś takiego przydarzyło.
-Liam.-spojrzał na mnie.-Dziękuję...Uratowałeś mnie.-podszedł do mnie i mocno przytulił.
-Nie ma za co.-pocałował mnie w policzek i wyszedł.Postanowiłam zapomnieć o wszystkim i iść spać.
______
I jak rozdział.? Wiem,że długo nie dodawałam,ale nie miałam weny.Teraz taka mała przygoda Emily...;) Komentujcie.
Świetny rozdział!! :)
OdpowiedzUsuńMi się podoba.. choć jestem tu pierwszy raz.
Będę zaglądać!
Pozdrawiam i zapraszam do mnie! :)
http://closeinymyhead.blogspot.com/
Dziękuję..I bardzo się cieszę..
UsuńJest super....Czekam na nexta :*
OdpowiedzUsuń